Reżyseria Abrams Scenariusz: Colin Trevorrow, Derek Connolly Gatunek: przygodowy/science-fiction Kraj produkcji: USA Rok produkcji: 2019 Obsada: Daisy Ridley, Adam Driver, John Boyega, Oscar Isaac, Billy Dee Williams, Joonas Suotamo, Keri Russell Lucasfilm i reżyser Abrams raz jeszcze łączą siły, aby zabrać widzów w spektakularną podróż do odległej galaktyki w filmie Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie. Saga rodziny Skywalkerów dobiega końca. Tego po prostu nie można przegapić! Czym zaskoczą w finale twórcy jednej z najbardziej kultowych serii w historii kina? Jaki będzie finał odwiecznej batalii pomiędzy jasną i ciemną stroną mocy? Minionki: Wejście Gru - dubbing Największa animowana seria w historii oraz światowy fenomen pop kultury „Minionki: Wejście Gru” powróci w lipcu 2022r. W kolejnej części jednej z najpopularniejszych... animowany/komedia/przygodowy Na chwilę, na zawsze Przebojowa idolka nastolatków oraz popularny niegdyś piosenkarz z mroczną tajemnicą. Ich spotkanie zmieni wszystko, a miłość poruszy do łez! Zdobywca Fryderyka, Paweł Domagała, w podwójnej... romans Thor: Miłość i grom - dubbing W filmie Marvel Studios "Thor: miłość i grom" Bóg Gromów (Chris Hemsworth) wyrusza na wyjątkową misję, by odnaleźć wewnętrzny spokój. Przyjemną emeryturę Thora przerywa jednak... fantasy/przygodowy Wieczór Kinomaniaka: Infinite Storm „Infinite Storm”, pierwszy amerykański film Małgorzaty Szumowskiej, to zapierająca dech w piersiach i mrożąca krew w żyłach wyprawa w jedno z najbardziej niebezpiecznych górskich... dramat/thriller Facebook
Ahsoka – amerykański serial telewizyjny osadzony w świecie Gwiezdnych wojen, tworzony przez Jona Favreau i Dave’a Filoniego dla platformy Disney+. Obok Księgi Boby Fetta jest spin-offem serialu The Mandalorian. W tytułowej roli wystąpi Rosario Dawson, która grała postać Ahsoki Tano w poprzednich serialach ze świata Gwiezdnych wojen.
Zakończenie każdej Trylogii, sagi czy po prostu zbiorowych historii zazwyczaj musi sprostać licznym oczekiwaniom ze strony fanów. Poza podstawowymi, dotyczącymi domknięcia wątków, wielu oczekuje spotęgowania widowiskowości, epickich momentów i wszystkiego innego, co można byłoby zamknąć w jednej wspólnej kategorii- satysfakcji. Nie dziwi zatem fakt, że zakończenia- zwłaszcza popularnych serii- niosą za sobą głośny okrzyk niezadowolenia, że twórcy postanowili wybrać inną, niż wyobrażoną przez widza drogę. Nie będę oszukiwał, że do ostatniej części nowej trylogii „Gwiezdnych Wojen”- „Skywalker. Odrodzenie”- podchodziłem neutralnie, ponieważ również miałem swoje oczekiwania. Liczyłem się z ryzykiem, że mogę opuścić salę kinową z pewnym rozczarowaniem, ale miałem przynajmniej nadzieję na to, że twórcy zaoferują chociaż typową, oglądalną, trójaktową historię, na której będzie można chociaż przyjemnie spędzić czas. Tymczasem „Skywalker. Odrodzenie” jest tworem, którego nie można nawet nazwać pełnoprawnym filmem. © Lucasfilm Coś, co miało stanowić klamrę nie tylko dla nowej trylogii, ale również dla całej, dziewięcioczęściowej sagi Skywalkerów, jest filmem nadzwyczajnie miałkim, robionym w pospiechu i bez opieki kompetentnej korekty. „Skywalker. Odrodzenie” przypomina w swoim kształcie pomysł na conajmniej dwie części, które złączono na szybko, gdyż ktoś w ostatnim momencie przypomniał sobie, że trylogia składa się z trzech części, a druga już powstała. Tym dziwniejsze jest to, że nie widać nawet najmniejszych prób złagodzenia nadmiaru wątków i ekspozycji. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest tragiczny wręcz montaż, który potrafi przeskakiwać bez powodu między ujęciami nawet kilkanaście razy na minutę. I żeby to trwało tylko chwile, ale po pierwszym akcie trzeba pogodzić się z tym, że będzie to cecha charakterystyczna filmu. © Lucasfilm Ten bezsensowny pośpiech, zaburzający pracę nawet najbardziej skupionych umysłów, co i rusz ukazuje nam nowe postaci, nowe zwroty akcji, nowe lokacje, byle tylko pokazać, że ten świat jest bogaty. W rzeczywistości jednak twórcy chwycili się najpotężniejszej znanej im broni, jaką jest fanserwis. Co i rusz można wyodrębnić odniesienia do poprzednich części, książek, itd., tyle że na pierwszy rzut oka widać, że te elementy nie mają najmniejszego znaczenia dla fabuły, gdyż jedyne, co potrafią wprowadzić, to tylko dodatkowy chaos dla i tak entropicznej fabuły. A propos zwrotów akcji, twórcy wyjaśniają tu pewne wątki w sposób bardzo przewrotny i równie niespodziewany, co nie angażujący. Jak można się spodziewać, wiele ważnych elementów wprowadzono dopiero w tym filmie. © Lucasfilm Przy tak intensywnym doświadczeniu trudno jednak zadziwić się, skoro ani na moment nie pozwala się na odrobinę oddechu. Zwłaszcza jeden, potężny twist fabularny, absolutnie nie działa choćby przez to, że nic w poprzednich dwóch częściach nawet w najmniejszym stopniu nie wskazywało na taki rozwój wydarzeń. Widz został po prostu rzucony na głęboką wodę, z której równie szybko wypływa. Poza tym pominięte zostają ważne postaci choćby z „Ostatniego Jedi”. Szczerze mówiąc nawet nie jestem zły na same twisty czy brak fabuły, co na całkowity brak przywiązania twórców do tego co stworzyli. O „Skywalker. Odrodzenie” nie da się opowiedzieć w jakikolwiek angażujący sposób. Co więcej, film ten jest jednocześnie niezapamiętywalny. Może to kontrowersyjne stwierdzenie, ale nawet niesławne Prequele stoją o klasę wyżej ot tego czegoś, gdyż pomimo scenariusza wątpliwej jakości jednak co jakiś czas się do nich wraca i odwołuje. Tymczasem „Skywalker. Odrodzenie” jest tylko obietnicą, która zapomniała, że miała być filmem. Jeśli argument o tym, że pomimo wad „Skywalker. Odrodzenie” to czysty fanserwis oraz że zrobiony został typowo dla fanów (jak „Endgame”), to mam dobrą radę. Wystarczy przejść się do dużego sklepu, w którym można przebierać w gadżetach ze świata Gwiezdnych Wojen. Miks może tak samo obszerny, ale w porównaniu z filmem ma przeważające zalety. O tym, który gadżet obejrzeć, można zdecydować samemu, a jeśli nie zdecydujesz się na zakup, to cała atrakcja jest za darmo. 5/10 Tytuł Oryginalny: Star Wars: The Rise of Skywalker Reżyseria: Abrams Rok Produkcji: 2019
Już w najbliższą środę pierwsze pokazy filmu Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie. Po ponad 40 latach saga dobiega końca, co stanowi nie lada wydarzenie popkulturowe. Dla tych, którzy chcieliby brać w nim udział, a (jakimś cudem) nie znają poprzednich odsłon lub niezbyt dobrze je pamiętają, powstał poniższy przewodnik po świecie Gwiezdnych wojen. Niech Moc będzie z Wami! Miesiące czekania, ba! Nawet lata czekania, bo jakby nie było, jest to zamknięcie kolejnej trylogii, a także (według oryginalnego planu Lucasa) zamknięcie całej sagi. Bilety na prapremierę filmu Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie zakupione miałem już dwa miesiące temu. Grzecznie czekały, a ja równie grzecznie unikałem wszelakich informacji, nawet tych najbardziej ogólnikowych teorii, a w ostatnich tygodniach nie oglądałem nawet trailerów. Stoję zatem w kolejce przed wejściem do kina, aż tu nagle pika dźwięk Messengera i głupi czytam od razu. „Podobno fabuła dziurawa” – pisze mi brat. I już po seansie… Gonitwa myśli, niczym rollercoaster szaleją w mojej głowie. Miliony teorii i pytanie: „dlaczego? Co poszło nie tak?!”. Oczywiście rozsądek stara się gdzieś przebić przez te myśli, podpowiadając: „spokojnie, to tylko teoria, padło przecież słowo -podobno-…”. Z bratem „policzę” się później. A teraz na salę. Zaznaczę, że myśl o tej fabule towarzyszyła mi przez dwie i pół godziny seansu. Teraz jednak wiem jedno – mogła mi ona pomóc. Zawsze lepiej jest mniej oczekiwać i być pozytywnie zaskoczonym. Tak było w tym przypadku. Skoro już przy fabule jesteśmy, to postaram się ją ocenić, co nie jest łatwe w recenzji „bez spoilerów”. Oczywiście, jeśli macie tak, jak ja, że unikacie jakichkolwiek informacji (ocena ogólna, jakość i informacja nie co, ale czy w ogóle było coś przełomowego), to skończcie czytać :) Na pewno nie zdradzę, kto i czy zginął, ani kto i czy się narodził ;) Bez miłości czasami jest lepiej Zacznę może od końca, od oceny samej fabuły. Dla mnie nie ma mowy, nawet przez chwilę o jakichkolwiek dziurach w tejże. Szczególnie, że zwracałem na ten fakt uwagę. Oceniając na tle pozostałych filmów z ostatniej, trzeciej trylogii, Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie bez najmniejszych wątpliwości trafiają u mnie na miejsce pierwsze. Wiem, że ocena jest na gorąco, po zaledwie pięciu godzinach od seansu, ale wiem też, że ta ocena się nie zmieni. Próżno tu szukać scen, które mogłyby stanowić swego rodzaju „zapchajdziury”, czy też ogólnie wątków tego typu. Jako wzorcowy przykład przychodzi mi od razu na myśl motyw z Ostatniego Jedi i Finn i Rose, których spojrzenia i teksty przypominały migawki z Mody na sukces. Tutaj po prostu było zupełnie inaczej – uniknięto rozwleczonych scen, a każda z nich, nawet przełomowa, była dynamiczna, bo ciągle coś się działo. Czasami sam się zaskakiwałem, jak szybko przenosimy się w inne miejsce, gdzie „kocioł” jest jeszcze większy niż w pokazywanej uprzednio scenie. Dzieje się dużo, widać też, że Disney miał pomysł na tę część już od początku. Owszem odnosi się wrażenie, że Przebudzenie Mocy, jak i Ostatni Jedi są swego rodzaju poczekalnią dla tego finałowego epizodu. Z jednej strony szkoda, bo zmarnowano w szerszej perspektywie potencjał dwóch filmów (bardziej Ostatniego Jedi, niżeli Przebudzenia Mocy, ale z Przebudzeniem raczej ciężko o obiektywizm po tylu latach czekania). Warto jednak było przemęczyć się, żeby zobaczyć część dziewiątą, która w niespodziewanie dobry, jak na Disneya, sposób, zamyka wiele wątków, nie biorąc jeńców. Spotykamy na ekranie wielu bohaterów, fabuła zazębia się z pierwszą częścią idealną klamrą. Był na to pomysł, widać to! Ukłon w stronę najbardziej zagorzałych fanów Długo się zastanawiałem, czy jest to ukłon, czy też może przeprosiny za poprzednie – różnie odbierane – części. Nie jest żadną tajemnicą, że w filmie pojawia się Leia, grana przez Carrie Fisher, więc nie jest to żaden spoiler. Wątek z nią zrobiony jest genialnie, właśnie to udowodniło mi, jak bardzo tym razem Disney się postarał. Wyciągnął rękę na zgodę do wszystkich fanów, którzy są z serią Star Wars od samego początku. Nie zabrakło odniesień do historii znanych z pierwszych części, nie zabrakło prawdziwych gwiezdnych wojen, scen walki i ścigaczy. Jest też jedna scena, która według mnie trafi do kategorii epickich i będzie to czołowe miejsce z całej sagi. Od razu to słowo przyszło mi na myśl po tym, jak ją zobaczyłem. Niestety nic więcej na ten temat nie mogę dodać, bo każde słowo więcej dla inteligentnego fana byłoby spoilerem. Ciekawe, czy po obejrzeniu filmu będziecie wiedzieli, o którą scenę chodzi. Disney wyciągnął także konkretne wnioski z prac montażystów. Owszem, nie można zarzucić wiele montażowi dwóch poprzednich części, ale ciągle brakowało mi tam tego „czegoś”, jakby ekipa montująca chciała zachować się bezpiecznie, nie przeginając za bardzo. W Skywalker. Odrodzenie tej odwagi nie zabrakło. Być może pomogło im w tym montowanie Mandaloriana (chociaż nie wiem jaka była kolejność, być może równolegle pracowano nad dwoma produkcjami). W serialu Disneya widać więcej luzu, mniej „spiny”, bo przecież to „idzie tylko do telewizji” – co wyszło na dobre każdemu. Przełożono to na najnowszy film serii (albo też na odwrót – liczy się efekt). Nie brakuje więc klasycznych przejść, które znamy z najstarszej trylogii, czy też wspomnianych wcześniej szybkich przeskoków z miejsca w miejsce. Osobiście cieszę się, że aż tyle wątków wciśnięto w ten film, a co najważniejsze nie rozwleczono go do ponad 3-godzinnej produkcji. Nie ma tutaj chwil znudzenia, trudno nawet na chwilę oderwać wzrok – oczywiście mówię z punktu widzenia fana level hard, gdzie każde ujęcie analizuję dziesięć razy. Tutaj nie było na to czasu. Aktorzy obejrzeli poprzednie części, mam nadzieję, że nie pierwszy raz Aktorsko – jest na pewno lepiej niż w Ostatnim Jedi. Odnoszę wręcz wrażenie, że aktorzy przyłożyli się i obejrzeli (oby nie tylko raz) wszystkie poprzednie filmy, aby wyłapać jeszcze raz klimat Gwiezdnych Wojen. Większości z nich się udało i zrobili to genialnie. Niezbyt dobrze odbierana przeze mnie w Przebudzeniu Mocy Rey, w najnowszej części robi coś genialnego. Widać, że starała się, analizowała i – podobnie jak z montażystami – bardziej otworzyła się na postać, zwolniła hamulec ręczny, który mógł ją blokować w poprzednich częściach. Nie mam wątpliwości, że tą rolą, Daisy Ridley usadowiła się w czołówce „starwarsowych” postaci, a co więcej – zajmuje tam bardzo wysokie miejsce. Najwyraźniej stwierdziła, że jak nie teraz, to nigdy. To był ten moment, kiedy może zrobić swoją postać kultową i zrobiła to bez wahania. Zagrała wyraźnie, odważnie, pewna swego. Chapeau bas! Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie to pozycja obowiązkowa! Jeśli kiedykolwiek zetknęliście się sagą Gwiezdnych Wojen, a nie mam wątpliwości, że tak jest, to ta część opowieści jest pozycją obowiązkową. Po prostu trzeba ją obejrzeć, a jeśli mieliście jakieś zarzuty do Disneya, to myślę, że chociaż trochę zostaną one złagodzone. Takiego filmu brakowało i cieszę się, że miałem okazję obejrzeć go w kinie, a następny seans już mam zarezerwowany, aby uporządkować wszystkie wątki. Moja ocena filmu to mocna ósemka w dziesięciostopniowej skali. Ósemka tylko dlatego, że jakbym dał słabą dziewiątkę, to pojawiłby się minus, co byłoby negatywne, a negatywnych odczuć próżno tu szukać. W całej sadze (i tu pewnie podpadnę niejednej osobie) stawiam ten film na pewno najwyżej w całej trzeciej trylogii, a idąc dalej… najprawdopodobniej (ostatecznie ocenię to na chłodno) wyżej niż trylogia „środkowa” (według daty wydania), czyli pierwsza chronologicznie. To moje zdanie. Zdanie innych widziałem, oceny poniżej „szóstki” mnie śmieszą. Było epicko. Tyle.KUP BILET PREMIERA 20 – 26 grudnia 20 grudnia(piątek)16:00 2D DUB20:00 2D NAP 21 grudnia (sobota)13:00 2D DUB 16:00 2D NAP 19:00 2D NAP 22 grudnia (niedziela)13:00 2D DUB 16:00 2D NAP 19:00 2D NAP 23 grudnia (poniedziałek)17:00 2D DUB 20:00 2D NAP 24 grudnia (wtorek) Kino nieczynne 25 grudnia (środa) Kino nieczynne 26 grudnia (czwartek) 17:00 2D DUB 20:00 2D NAP 27 – 30 grudnia 27 grudnia(piątek)17:00 2D DUB20:00 2D NAP28 grudnia (sobota)13:00 3D DUB16:00 2D NAP19:00 2D NAP 29 grudnia (niedziela)13:00 2D DUB16:00 2D NAP19:00 2D NAP30 grudnia (poniedziałek)17:00 3D DUB20:00 2D NAP31 grudnia (wtorek)Kino nieczynne1 stycznia (środa) Kino nieczynne 2 stycznia (czwartek) Kino nieczynne 3 – 7 stycznia 3 stycznia (piątek)20:00 2D DUB4 stycznia (sobota)13:00 2D DUB16:00 2D NAP19:00 2D NAP5 stycznia (niedziela)13:00 3D DUB16:00 2D NAP19:00 2D NAP6 stycznia (poniedziałek)17:00 3D DUB20:00 2D NAP7 stycznia (wtorek)20:00 2D NAP Saga rodziny Skywalkerów dobiega końca. Tego po prostu nie można przegapić! Czym zaskoczą w finale twórcy jednej z najbardziej kultowych serii w historii kina? Jaki będzie koniec odwiecznej batalii pomiędzy jasną i ciemną stroną Mocy? ograniczenie wiekowe: 10+gatunek:familijny, przygodowy, sci-fikraj produkcji:USArok produkcji:2019format:2D NAPISY / 2D DUBBINGczas trwania:2 godz. 32 Abrams w rolach głównych:Adam Driver, Daisy Ridley, Billie LourdW piątek 20 grudnia na ekrany kin wchodzą "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie". Sprawdź, gdzie obejrzeć ostatnią, dziewiątą część sławnej sagi. Zobacz zwiastun filmu.
"Przebudzenie Mocy" było złe, bo za bardzo czerpało z oryginalnej trylogii. "Ostatni Jedi" był tragedią, bo przecież Johnson napluł w twarze fanów i zaskoczył wszystkich swoją fabułą i zerwaniem z tradycją. A "Skywalker. Odrodzenie"? Cóż, z jednej strony ma około 20 minut samych nawiązań i scen żywcem wyciętych z poprzednich części, a z drugiej uderza sporą ilością ciekawych rozwiązań, które jednak w przeciwieństwie do niespodzianek Johnsona raczej nie spotkają się z krytyką fanów. Ale po kolei. Skywalker. Odrodzenie - warto iść na nowe Gwiezdne wojny do kina?Fabuła jest osadzona kilka miesięcy po wydarzeniach z końca "Ostatnich Jedi". Rebelia/Ruch Oporu wciąż stara się przegrupować i odzyskać siły po wydarzeniach z dwóch ostatnich części, a Najwyższy Porządek dalej sieje terror na terenie całej galaktyki. Najwyższy wódz Kylo Ren jest zafiksowany na punkcie Rey, którą pragnie odnaleźć i włączyć w swoje szeregi. Dziewczyna natomiast szkoli się za pomocą starych ksiąg Jedi i szykuje na ostateczny pojedynek z liderem złego ugrupowania. Więcej szczegółów nie zdradzę, bo: Disney usunąłby mnie z planety Nie chcę wam psuć zabawy z poznawania historii Jeśli można opisać fabułę bez zdradzania jej szczegółów, to określiłbym ją jako nieco zagmatwaną. Pojawia się sporo nowych postaci, które nie wnoszą do historii właściwie nic, a same wydarzenia wymyślone przez i spółkę są dość... proste, by nie powiedzieć prostackie. Owszem, "Gwiezdne wojny" nigdy nie były majstersztykami fabularnymi, bo w końcu to proste opowieści dla dzieci o walce dobra ze złem. W trakcie seansu można jednak odnieść wrażenie, że nawet jak na te niskie standardy ekipa odpowiedzialna za scenariusz po prostu przekombinowała i chciała upchnąć zbyt dużo rzeczy w jednym filmie. Działa to na szczęście pozytywnie na tempo "Skywalkera", bo od początku do końca trudno jest się nudzić. Każda scena jest pełna energii, a nawet wolniejsze fragmenty sprawiają, że wciąż się dobrze bawimy. A to wszystko dlatego, że twórcy zadbali o różnorodność- jest to bowiem jednocześnie najbardziej "przerażająca" część "Gwiezdnych wojen", a zarazem "największa". Momentami naprawdę można poczuć wewnętrzny niepokój, a design niektórych miejsc i postaci przyprawia o gęsią skórkę. Z drugiej strony, otrzymujemy też piękne sceny akcji, które spowodują u każdego fana przyspieszone bicie serca. Dzięki temu, nie mamy prawa się nudzić. Niewątpliwie największą zaletą filmu jest chemia między głównymi bohaterami. Finn, Rey i Poe nareszcie są tercetem, a pierwszą połowę filmu spędzamy właśnie w towarzystwie całej trójki. Widać, że ich relacje ewoluowały w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ale wielka szkoda, że stało się to poza oczami widzów. Żarty i dialogi między postaciami są dość zabawne, a na całe szczęście nie starał się upchnąć marvelowego humoru w swoim nowym filmie. W końcu nie wszyscy muszą być Tonym Starkiem, czy innym Star-Lordem. Zarzutów nie można mieć też do warstwy dźwiękowej "Skywalkera", bo ta jak zwykle w "Gwiezdnych wojnach" jest oszałamiająca. Po raz pierwszy w nowej trylogii można mieć jednak sporo do zarzucenia w części wizualnej. Duża część drugiej połowy filmu odbywa się w szaro-burej części galaktyki, a na ekranie czasami widzimy jedynie czarną artystyczny powód, dla którego tak się stało (mocno powiązane z fabułą, dlatego nie zdradzę szczegółów), ale twórcy przesadzili z mrokiem - czasami wyglądało to tak, jakby "Skywalker. Odrodzenie" został wyreżyserowany przez Zacka Snydera. Zaznaczę jednak, że może to być też efekt uboczny ekranów IMAX i okularów 3D, bo właśnie taki typ seansu przygotowano dziennikarzom. Oprócz tego efekty specjalne (i praktyczne, i komputerowe) nie pozostawiają nic do zwykle największa część zarzutów do nowej odsłony "Gwiezdnych wojen" będzie kierowana w stronę scenariusza. Ten trudno omówić bez wchodzenia na terytorium spoilerów, więc mogę jedynie napisać, że nie podobało mi się sporo decyzji dotyczących niektórych bohaterów, ich czynów i ich losów, a z drugiej strony niektóre z pomysłów uważam za najlepsze w całej sadze. Wy swoje decyzje podejmiecie ogólnym rozrachunku, "Skywalker. Odrodzenie" to niestety tylko porządny film i nawet niezłe zakończenie sagi o 6,5/10 Kamil Kacperski Redaktor antyradiaWichry Diuny. Brian Herbert, Kevin J. Anderson. 73,00 zł. Zapowiedź. Dostępny od 23.01.2024. „Niech nas galaktyka broni od starszych braci” – mówi Leia w opowieści filmowej „Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie”. To jedna z wielu scen, w których czytelnik może dowiedzieć się więcej o generał Organie: czy była Jedi, co ją